Rok 2017-Rozanka.
44-ty Zjazd absolwentow PWR
Wydz. Mechanicznego. Rok 1973.
Zdjecie zbiorowe
Album

Powrot do
strony glownej


Nasze adresy
ksiazka adresow zalozona przez Darka Krawczyka


Ksiega gosci
Kliknij i wejdz, poczytaj, a moze tez zostawisz wiadomosc


moj emaliowany adres:
l.nowotny@gmx.de
Tegoroczny ZJAZD ABSOLWENTÓW WYDZIALU MECHANICZNEGO ROCZNK 1967/68 – 1973 odbyl sie w Rózance k/Miedzylesia w dniach 16-18.06.2017

To spotkanie mialo wyjatkowy charakter. Dlaczego?
Po pierwsze, bo bylo to spotkanie jubileuszowe tj. 25.
(Jurek Hoffmann zadal sobie trud i skatalogowal wszystkie nasze dotychczasowe zjazdy i okazalo sie, ze tegoroczny to 25-ty).
Po drugie, bo haslem przewodnim spotkania byla MILOSC.
Glównym organizatorem zjazdu byl Jurek Hoffmann. To On wybral miejsce spotkania, które w pelni spelnilo nasze oczekiwania lokalowe i konsumpcyjne. Jurek tez w szczególach opracowal plan spotkania i konsekwentnie z wielkim zaangazowaniem i sercem ten plan realizowal, uwaznie obserwujac, czy wszyscy uczestnicy zjazdu sa zadowoleni. Nawet pogoda nie zmacila naszego zadowolenia i radosci. Jurek mial w zanadrzu plan alternatywny. Gwoli formalnosci informuje, ze w zjezdzie uczestniczyly 43 osoby w tym 5 absolwentek - mechaniczek (troche prywaty wstawilam). Kilku stalych uczestników zjazdów bylo nieobecnych z powodu róznych okolicznosci zyciowych. Mam nadzieje, graniczaca z pewnoscia, ze na kolejnym zjezdzie ich nie zabraknie.
W ciagu roku, niestety, pozegnalismy Asie Dworak. Licznie uczestniczylismy w Jej pogrzebie. Jest nam bardzo przykro. Asia pozostanie w naszych wspomnieniach, jako osoba, która wnosila w spotkania wiele radosci i dowcipu.
Ale w tym roku tez przybylo nam kilkoro wnuczat, wkrótce oczekujemy na narodziny kolejnych. Mlodym obywatelom zyczymy duzo zdrówka, a ich babciom i dziadkom wiele radosci, jakie niesie za soba bycie Dziadostwem.
Jak wspomnialam, Jurek byl glównym szefem, scenarzysta i rezyserem tego wspanialego przedsiewziecia.
Po przyjezdzie, i jak zwykle, serdecznym powitaniu pojechalismy do pobliskiej restauracji na wspanialego smazonego pstraga. Powiem Wam w sekrecie, ze Jurek nawet dopilnowal i sprawdzil, czy pstrag jest smazony na swiezym oleju.
W pierwsze popoludnie pogaduchom nie bylo konca. Nawet troszke podczas wspanialego koncertu, jaki zafundowal nam Józek Kmita. Ale Józek szybko przywolal „gadaczy” do porzadku. Józiu ogarniety jest nowa, wspaniala pasja. To jest gra na akordeonie guzikowym. Józek jest jedynym sposród nas uczniem, pobiera lekcje w szkole muzycznej. Zagral nam kilka pieknych utworów zarówno na akordeonie guzikowym jak i na klawiszowym. Józek jest prawdziwym artysta.
Wieczór i kawalek nocy spedzilismy przy dzwiekach muzyki dostosowanej do naszych, jeszcze niemalych mozliwosci tanecznych. Panie, zdaniem Panów, wygladaly olsniewajaco w swoich kreacjach. Panowie, zgodnie z tradycja wystapili w strojach tzw. niekrepujacych. Ale byli równiez Panowie super wystylizowani, ze „mucha nie siada”, co zwrócilo moja uwage i zachwycilo. Najwytrwalsi, tj. Bogusia, Ela, Leszek i Zbyszek wyszli z sali ostatni, grubo po pólnocy, czym wzbudzili podziw didzeja.
Sobotni poranek, no, nie moge napisac, ze byl pogodny. Ale jak wczesniej wspomnialam Jurek mial plan alternatywny. Zamiast wycieczki do Miedzygórza poszlismy na spacer po okolicy, podziwialismy piekne widoki i zwiedzilismy zamek w Miedzylesiu, konczac wycieczke w kawiarni przy dobrej kawie.
Jednak wyjatkowosci naszemu zjazdowi nadalo spotkanie popoludniowe, wyrezyserowane przez Jurka Hoffmanna. Spotkanie, a wlasciwie spektakl pod tytulem MILOSC. Program tego spektaklu Jurek owial cieniem tajemnicy. To spowodowalo, ze nasze emocje podczas spotkania siegaly zenitu, od zalu, smutku, lez do zachwytu, radosci i smiechu. Jurek pracowal nad scenariuszem prawie caly rok, dopracowal przebieg spotkania w szczególach, osobiscie spotkanie prowadzil.
Pierwsza czesc spektaklu to wyrazenie pamieci i milosci do tych kolezanek i kolegów, którzy juz odeszli, w dalszej czesci to milosc i pasja naszych zjazdowiczów do sztuki: tanca, muzyki, malarstwa. Aktorami tego spektaklu byli: Leszek Nakonieczny, który okazal sie wspanialym filmowcem, przedstawil nam kilka zadziwiajacych retrospekcji dotyczacych Jego odczuc. Zrobil to z wielka klasa taktem i humorem.
Alina Piatkowska, która specjalnie na te okazje namalowala dwa obrazy. Co te piekne obrazy przedstawiaja mozna zobaczyc na zalaczonych zdjeciach. Szczesciarze ci, którym dane bylo zabrac obrazy do swoich domów.
Grazyna i Andrzej Andrzejewscy, którzy z wdziekiem i profesjonalizmem zaprezentowali swoja pasje do tanca towarzyskiego. Patrzylismy, urzeczeni ich umiejetnosciami i gracja.
Józek Kmita, nasz wspanialy akordeonista jeszcze raz przepieknie zagral melodie o milosci.
Staszek Rudkowski zaciekawil wszystkich swoja pogawedka o zyciu pszczól. Pszczoly to pasja Staszka, która zarazil go jego ojciec.
Renio pseudonim Jurek Krajewski, showman. Gdy wzial do reki gitare, zagral i zaspiewal tzw. ”hiciory”, to ciarki przechodzily po plecach.
Silna grupa pod wezwaniem UTO (Ulubiency Twoich Oczekiwan), licznie reprezentowana przez 9 kolegów, zaspiewala przeboje z dawnych studenckich lat. To byl chór, od którego nie moglam oderwac swoich zalzawionych oczu.
Wszystkie wystepy byly przeplatane madrymi aforyzmami o milosci, cytowanymi przez Jurka Hoffmanna.
W ostatniej czesci spotkania byla moc podziekowan, wdziecznosci, wyrazów uznania i milosci dla wszystkich i kazdego z osobna, dla obecnych i dla nieobecnych, dla tych w kraju i dla tych zagranica. Dedykacje opracowane przez Jurka trafialy w sedno i w serce. To byly wzajemne podziekowania po prostu za to, ze trwamy juz prawie od 50 lat i ze stanowimy wielka wartosc.
Ten 3 godzinny spektakl pozostanie w pamieci naszej na zawsze.
Wieczorem tego dnia, tradycyjnie, spotkalismy sie przy grillu. Jedzac i popijajac piwo rozmawialismy i rozmawialismy…
W niedziele po sniadaniu nadszedl czas pozegnan i rozstania. Reniek chwycil gitare, rozdal spiewniki i rozspiewalismy sie. spiewy przerywane byly dobrymi dowcipami, które rozbawialy nas do „rozpuku”. W opowiadaniu dowcipów brylowali Rysiek Geppert, Leszek Palosz i Tadek Sawicki. W takiej sytuacji mówi sie: „zycie jest piekne ”.
Na zakonczenie spotkania, po hymnie politechniki, zabrzmiala piosenka: Tak niedawno zesmy sie spotkali, a juz pozegnania nadszedl czas…
I rozpoczelo sie odliczanie dni do kolejnego zjazdu.

Jurku, jeszcze raz dziekuje w imieniu wszystkich uczestników zjazdu za trud serce i milosc, jaka wlozyles w organizacje spotkania. Zrobiles to perfekcyjnie.

Ewa Sierpina
(pod nieobecnosc na zjezdzie Leszka Nowotnego)
Czerwiec 2017
Wasza Ewa