Zobowiązany przez Komitet Organizacyjny wygłosiłem 23-go maja w Szklarskiej Porębie mowę wstepną, którą poniżej cytuję:

 

 

Szklarska Poreba, 23.05.2008

 

 

Drogie Koleżanki, drodzy Koledzy, drodzy Goście.

 

 

Przypadło mi w zaszczytnym udziale powitać Was na Jubileuszowym 35-cio letnim Zjeździe Absolwentów Wydziału Mechanicznego naszej Politechniki Wrocławskiej z roku 1973.

Długo zastanawiałem sie co powiedzieć? O czym mówić przy tak wielkiej okazji? Studia, przyjaźnie, założenie rodziny, praca, pamięć? Jak to wszystko ułożyc w całość?

Zwykle mówca bierze jakiś przykład by lepiej uwidocznić sytuację, rzeczy, które chce podkreślic.  Zdecydowałem się, że przykładem w mojej mowie będę ja sam.

Gdy przed 35-cioma laty skończylismy studia i po turbulencjach związanych z „hucznym“, tu niech cieżar słowa skierowany będzie na jego podstawe „huk“, a wiec po turbulencjach związanych z hucznym ucztowaniem egzaminów końcowych wreszcie uzyskałem dyplom, rozpoczęła się praca, założenie rodziny, dzieci, zawodowy wir, kariera. Wszystko to powoli  zamazywało ten w początkowych latach jeszcze tak ostry i wyraźny obraz odbytych studiów, przyjacielskich przeżyć, studenckiej szkoly.

Wciągnięty w wir codziennego życia, nowych zamierzeń i planów uznałem okres wroclawski, powoli, właściwie za zamknięty.

Okres, który był, byl bardzo ważny - ale się SKONCZYL. Pora na nowe, nie ma do czego wracać, myślałem niestety, czekają mnie nowe zadania, nowe wyzwania. Tak upływały lata aż tu nagle, pewnego wieczoru otrzymałem telefon od przyjaciół: Julka, z nim kontakt trwał rodzinny, ale i od Grubego i  Dziuńka. Tych nie widziałem już całą wieczność.

Dzwonili ze ZJAZDU, na 25-LECIE. Szok! Zjazd...? 25-lecie...? Studia...? Dawno...? Eee daleko! Zapomnij!

I przyszedł rok 2003. Mietek Nowakowski, z Kaliforni, uprosił mnie bym dla niego nawiązał kontakt z uczelnią, bo on w czasie urlopu w Polsce chętnie by kogoś spotkał, porozmawiał, a może jest jakiś zjazd? – pytał.

I tak później, on i ja (ja niejako zmuszony przez niego), zjawiliśmy sie na zjeździe z okazji 30-rocznicy ukończenia studiów.

SZOK!!! trudny do opisania. Nagle skonfrontowany zostałem z czasem, z okresem, który przecież w duszy gdzieś tam uznałem za “zamknięty?”. Spotykam ludzi z których nielicznych rozpoznaję natychmiast, niektórych poznaję tylko po głosie ale nie poznaję twarzy, jeszcze nie kojarzę z osobą, znajomy uśmiech, czyż to on?..., czy Ty jestes Ty?...

I leci gdzieś w głowie krótkimi odcineczkami archiwalny film, film wspomnień, obrazów przyjaźni, radości, smutków, przeżyc tych z pozoru przeze mnie już przecież, daaawno zapomnianych!?.

I powoli z całą mocą stawało się dla mnie jasne, że ja nie chcę zapomnieć, że ten okres był dla mnie nie tylko bardzo ważny ale ja chcę go pielęgnować w mojej pamięci. Ze moi przyjaciele i koledzy z tamtych czasów są mi taraz nadal tak samo bliscy  jak dawniej.

Zrozumiałem mój “bład, pomyłkę?”  i z  radością stwierdziłem, że na szczęście są LUDZIE,  którzy pielęgnowali tradycje spotkań, przyjaźni, pamięci i w ten sposób utrzymywali łono uczelnianego, studenckiego grona, na które każdy może zawsze wrócic. Wdzięczność mam dla nich za to niezmierną ale i dla Was wszystkich, że jesteście.

Po studiach zacząłem prace w kombinacie miedzi jako inżynier mechanik z kompetencją dla maszyn górniczych. Maszyn, wsród  których  pospołu brylowała łk-1 i łk-2 z naszej wrocławskiej Fadromy ale były też absolutne hity z całego maszynowego świata. Technologie nowoczesne, modne,  dewizowe, drogie.

I choć szybko i dobrze dawałem sobie z nimi i z tak zwaną „karierą” radę, to w głębi duszy pozostawał gdzieś tam ukryty respekt przed “tymi z zachodu”. Któż to nie robił wtedy porównań między syreną a garbusem volkswagenem? I choć mądre powiedzenie tłumaczyło wprawdzie, że “tak krawiec kraje, jak mu materiału staje”  to … wątpliwość gdzieś tam w duchu była.

No i wiatr historii wywiał mnie gdzieś tam za granicę. I tu doszło, chcąc nie chcąc, do twardej, surowej konfrontacji, której ceną był byt mój i mojej rodziny.

Konfrontacji moich wyćwiczonych zdolności, wyuczonego i nabytego potencjału zawodowego, intelektualnego z   ichniejszą barierą wyobrażonych hitów i satelitów. 

I tu z całym naciskiem musze powiedzieć, że nie zdarzyło mi się nigdy, znaleźć w takiej sytuacji, w której musiał bym sie czerwienić. Mało tego, właśnie szkoła w Polsce i studia na naszej uczelni postawiły mnie w sytuacji umożliwiającej skuteczne konkurowanie z zawodowymi kolegami tam po tamtej stronie. Również w początkowym okresie słabszym językowo. Z dumą często stwierdzałem, że uczono nas szerzej, uniwersalniej i wielostronniej. Ze nasze przygotowanie teoretyczne sprawdza się w bardzo szerokim zakresie.

Niestety nie było mi dane kontynuować zawodowo w pełni mojej ulubionej mechaniki ale właśnie dzięki wpojonym i wymaganym na studiach zasadom logiczego, całościowego oraz abstrakcyjnego myślenia  udało mi sie sprawdzić w dziedzinie programowania i tworzenia systemów komputerowych. A i wszyscy nasi koledzy pracujący stale za granicą odnosza znaczne sukcesy.

Mówię to wszystko po to, by utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że mieliśmy okazję mieć wspaniałych nauczycieli, profesorów i skończyć wspaniałe studia. Ze jeśli ktokolwiek przed kimkolwiek musiałby ściagać czapkę, to oni zza tamtej strony muru, z szacunku, że w okresie tak trudnym, cieżkim i biednym dla polskiej nauki, nasi nauczyciele byli w stanie utrzymywać tak wysoki poziom.

 

Patrząc teraz na naszych przyjaciół, akademickich nauczycieli i profesorów jestem dumny i pewny, że wychowane przez nich młode techniczne pokolenia bedą jeszcze lepsze od nas. Jestem też osobiście przekonany, że teraz kiedy znikneły bariery technologiczne, komunikacyjne, bariery rozliczeniowego rubla, że cieżar nowoczesności, naukowej myśli będzie coraz częściej i znamienniej przesuwał sie w kierunku naszego kraju.

 

Taak, 35 LAT , już??? az??? W Gruzji powiedziano by pewnie dopiero. Taak 35 Lat. Jak to interpretować? Wesolo czy smutno?

Może komuś będą pomocne przeczytane przeze mnie wspomnienia pewnego młodego aktora.

Otóż jeszcze w okresie zamkniętej kurtyny on z całą trupą aktorów z jego teatru wyjechali do Paryża. Po zakwaterowaniu w hotelu chciał czym szybciej wybarć się na zwiedzanie sławnego miasta. Postanowił też poprosic o towarzystwo jego dużo starszego, sławnego kolegę.

Puka do jego drzwi, wchodzi i widzi starego majestro, wygodnie rozłożonego w fotelu z nogami na stołku, popijącego koniak z pięknego kieliszka.

Młody, widzący majestro nie mającego ochoty na żadne spacery, wyrzuca z siebie do cna wstrząśnięty:

Majestro, ZA OKNEM PARYZ A TY PIJESZ????

Nie, nie  mój synu. To nie tak, odpowiada mejestro z uśmiechem i radoscia:

za oknem PARYZ a ja PIJE:

 

Wszystko jest więc sprawą punktu widzenia.

 

 

Tak wiec, z uśmiechem: 35 LAT!!!!!!!!!!!

I następnych 35-ciu wszystkim życzę.

 

Witam wszystkich na zjezdzie.

 

I zanim ogłoszę zjazd za otwarty to wzywam wszystkich naszych tych co tutaj być nie mogą i tych co odeszli do choć duchowego bycia z nami.

A teraz wszystkich obecnych wzywam do uroczystego odśpiewania sto lat dla koleżanek organizatorek i kolegów organizatorów.

..............

Zjazd z mojej strony ogłaszam za otwarty.

 

Leszek Nowotny

 

A tutaj przytocze jeszcze nazwy rocznic. Dotyczą one wprawdzie rocznic ślubu ale myśle, ze można je i przy takich okazjach używać:

 

Pierwsza - Papierowa
Druga - Bawełniana
Trzecia - Skórzana

Czwarta - Jedwabna
Piąta - Drewniana
Szósta - Żelazna
Siódma - Miedziana
Ósma - Brązowa
Dziewiąta - Fajansowa
Dziesiąta - Cynowa
Jedenasta - Stalowa
Dwunasta - Lniana
Trzynasta - Koronkowa
Czternasta - Kości Słoniowej
Piętnasta - Kryształowa
Dwudziesta - Porcelanowa
Dwudziesta Piąta - Srebrna
Trzydziesta - Perłowa
Trzydziesta Piąta - Koralowa
Czterdziesta - Rubinowa
Czterdziesta Piąta - Szafirowa
Pięćdziesiąta - Złota
Pięćdziesiąta Piąta - Szmaragdowa
Sześćdziesiąta - Diamentowa
Siedemdziesiąta Piąta - Brylantowa